dzień 11,12’23 – Durankulak, Bułgaria

Durankulak

Dzień 11, 12’23. Mamy tak, że nudno jest nam siedzieć w jednym miejscu przez wiele dni i tym razem postanowiliśmy pozostawić spokojne Costinesti i ruszyć w dalszą drogę, w kierunku Bułgarii.

Durankulak

Po drodze trzeba było zrobić serwis i nabrać wody. Poszukaliśmy trochę i dowiedzieliśmy się, że wodę można nabrać w kapliczce w pobliżu Kaulfanda w centrum handlowym Mangalia (30 Strada Lavrion). Rzeczywiście woda była, ale trzeba było mieć długi wąż, który kupiliśmy w markecie. Przy okazji drapnęliśmy bok Dukatka o daszek na parkingu. Dukatek dostał pierwsze „scary”, ale go naprawimy.

Ruszylismy w stronę granicy z Bułgarią w Vama Veche. Na odprawę długo nie czekaliśmy, ponieważ kolejka była umiarkowana. Specjalnie nas też nie sprawdzali, więc szybko przejechaliśmy do Bułgarii.

Durankulak

dzień 11, Durankulak

Naszym celem była miejscówka najbliższa granicy. Na mapach oznaczona nazwą Durankulak.

Po minięciu granicy, jadąc drogą E87, skręciliśmy de facto w pierwszą polną drogę w lewo, prosto w pola. Trochę nią jechaliśmy, ale potem okazało się, że prowadzi wzdłuż dzikiej, nadmorskiej plaży i dzikiego pola biwakowego.

Durankulak

W sumie trzeba tu powiedzieć, że miano drogi dostała ona nieco na wyrost. To po prostu dwukoleinowa polna droga, która prowadzi przez krzaciory, chaszcze i dziwne zakamarki. Ostatecznie zaprowadziła nas na nieduży klif nad piękną i jednocześnie wietrzną plażą.

Plaża była pusta. Pojawiło się co prawda kilku biwakowiczów, którzy wręcz wjeżdżali na plażę, ale można powiedzieć, że otaczała nas pustka.

Durankulak

Plaża Durankulak ma nietypową cechę, gdyż wzdłuż jej brzegu leży pas lekko utwardzonego piasku. Jeśli posiadasz autko 4×4 lub odwagę większą niż my, to spokojnie możesz spróbować tam zjechać. Czeka Cię pobyt na pięknej plaży.

Durankulak

Z Peterem ruszyliśmy na spacer plażą do portu rybackiego w Durankulak. Po drodze wędrowaliśmy po morskie pianie, godnej wyłonienia Afrodyty, oblała nas wielka fala, napotkaliśmy pelikana, zatokę z łódkami rybackimi i już całkiem mokrzy wróciliśmy drogą do busa. Było cudnie.

Durankulak

Ustawiliśmy się w maleńkiej zatoczce na nasypie z pięknym widokiem na rozległą plażę. Zrobiliśmy pizzę z grilla i ugotowaliśmy kukurydzę. Wieczór minął na przyjemnym relaksie, choć odrobinę zakłócał go silny wiatr.

dzień 11,12, wietrzna noc w Durankulak

Niestety, chmury i wiatr nie pozwoliły nam oglądać gwiaździstego nieba. Poszliśmy więc spać.

Nocą wiatr się mocno wzmógł. Gdy wyszliśmy na zewnątrz wokół nas listeczki z ziemi leciały z wiatrem poziomo, z ogromnym pędem. Wiało koszmarnie, busem szarpało do tego stopnia, że w środku nocy zdecydowaliśmy się przemieścić głębiej w krzaki. Dało to nam kilka godzin spokojnego snu.

Durankulak

dzień 12, w drogę

Rankiem, niestety, sytuacja się pogorszyła, ponieważ niebo się zachmurzyło i zaczął padać lekki deszczyk. Wyglądało na to, że spokojnego plażowania raczej tu nie zaznamy, czas więc było zweryfikować swoje plany i poszukać słoneczka w innym miejscu. Niemniej jednak, jeśli kiedykolwiek będziemy jeszcze w okolicy, na pewno zajrzymy w okolice Durankulak, by odetchnąć tą atmosferą dzikości i swobody.

Okoliczne obozowiska zaczęły się pakować, więc i my podążyliśmy ich śladem, bo ileż można dawać się poniewierać wiatrowi. Dość szybko dokonaliśmy analizy potencjalnych kierunków.

Postanowiliśmy, że ruszymy w stronę miasta Velikie Tyrnovo. Jest to dawna stolica Bułgarii, często niedoceniana podczas wojaży turystycznych. Ruszyliśmy więc w ponad 300 kilometrową trasę, mijając po drodze okolice Półwyspy Kaliakra, a w głębi lądu obwód Szumen, gdzie mijaliśmy atrakcje znane nam z wcześniejszych wyjazdów, tj.: Pliskę, jeźdźca z Madary, twierdzę Ovech.

to są nasze wspomnienia, a może Ty też chciałabyś/chciałbyś coś dodać w tym temacie? zapraszamy :)