Bucegi, Transbucegi, Sfinks, Babele – dzień 6

Bucegi

Pogoda, a właściwie jej prognozy się nie sprawdziły i od rana było cieplutko. Nie widać było, co prawda, słoneczka, ale by nie tracić czasu ruszyliśmy w stronę gór Bucegi. Stwierdziliśmy, że na miejscu ocenimy pogodowe szanse na spacer w góry lub zmienimy plan na zwiedzanie pałacu Peles w Sinaia.

Przychylnym i ciekawskim okiem zaczęliśmy też patrzeć w stronę Transbucegi, czyli jednej z najciekawszych dróg Rumunii, ale zobaczymy.

Droga do miejscowości Busteni, czyli takiej jakby stolicy regionu, choć niedługa okazała się pokaźna czasowo.

Na trasie znajduje się przejazd kolejowy, na którym tworzą się korki. Z sytuacji korzystają sprzedawcy malin, którzy spacerują wzdłuż drogi sprzedając owoce w ślicznych koszyczkach. Ale tu musimy ostrzec, ponieważ malin jest tylko jedna warstwa, a koszyczek jest płytki. Taki cwaniacki myk, ale naprawdę nie warto się nabierać. W każdym razie w korku da się przeczekać. Zwłaszcza, że w jakiś sposób tworzy się on z obu stron miejscowości Busteni i nie ma na to siły.

Tutaj też krajobraz zaczyna się zmieniać. Zaczynają się górskie widoki. Zresztą wiadomo dlaczego, ponieważ wcześniej wjeżdża się dość stromo pod górę. 9 km zajęło nam 56 minut(!).

Bucegi

Busteni

Niestety korek był aż do Busteni. To podobno standard. Miasteczko to takie wąskie gardło, z jedną główną, wąską ulicą i mocno się korkuje, Z tego powodu  z obu jego stron stoją długie kolejki aut.

Centrum Busteni nas specjalnie nie zachwyciło. Wszechobecna komercja bary, przypominały symboliczne Krupówki, ale można sobie wyobrazić, że zimą, gdy przyjeżdża tu mnóstwo turystów, taki klimat kurortu zimowego może być nawet miły. Co kto lubi.

Miejsce parkingowe dla Dukatka znalazło się w samym centrum. Od razu pojawił się pan „parkingowy” pobierający opłaty. Koszt godzinnego postoju to 5 lei, pobyt całodzienny 15 lei.

Bucegi

Podreptaliśmy w poszukiwaniu kolejki linowej, ponieważ wymyśliliśmy, że może wjedziemy na szczyt i oszczędzimy nóżki i czas 😉

Do kas i punktu startu kolejki trzeba przejść pod górkę, nieco w bok miejscowości. Na miejscu okazało się, że działa ona do 16.00. Tzn. o 16.00 jest ostatni wjazd. Byliśmy dość późno ponieważ korki na drodze nieco opóźniły nasz przyjazd i jako, że mieliśmy ochotę, by na górze spędzić trochę czasu i nie spieszyć się z powrotem, zdecydowaliśmy się na zmianę planów. W końcu nie po to wjeżdża się kolejką za prawie 200 zł za osobę, by zaraz zjeżdżać w dół.

Bucegi

I tak oto, szast prast, zmieniliśmy plany. I to był przypadkowy strzał w „10”. Zdecydowaliśmy się na wjazd Dukatkiem w góry, właśnie drogą Transbucegi. Pierwotnie koncepcja nie pojawiała się w naszych planach, ale już podczas drogi trochę poczytaliśmy i wyglądało na to, że raczej nie będziemy rozczarowani.

I nie byliśmy, oj, nie byliśmy.

Bucegi

Ahoj Bucegi!

Ruszyliśmy w góry drogą stromą, krętą, nad przepaściami, ale bardzo dobrej jakości i z jeszcze lepszymi widokami. Na Transbucegi zatrzymaliśmy się na chwilę przy Cabana Dichiu. Tutaj rozchodzą się trasy do Babeli i Sfinksa oraz do Cheile Zanoagei, do którego pojechaliśmy kolejnego dnia.

Tą krętą, piękną drogą nr 713 dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego, czyli do parkingu nieco przed ośrodkiem Complexul Sportiv Național Piatra Arsă, takiego dzikiego, gdzie można zostawić auto przed wejściem na szlak do Sfinksa i Babeli.

Bucegi

Sfinksul i Babele

Czas, który należy poświęcić na drogę to około 1 godziny. Ale idzie się wygodną ścieżką szutrową. Na górze posilić się można fenomenalną pieczoną kukurydzą.

Babele znajdują się obok stacji kolejki linowej. Nieco dalej jest Sfinksul.

Babele to skałki wapienne, które zostały wyżłobione pod wpływem działania wiatru i deszczu, a które, przy odrobinie wysiłku przypominają takie babuszki.

Sfinks (po rumuńsku Sfinksul) to również skała, ale dla odmiany w kształcie przypominającym egipskiego Sfinska. No może i faktycznie, coś w tym jest. A jak się przymruży oczy, to nawet bardziej.

Widoki są obłędne. Nam pogoda sprzyjała co prawda umiarkowanie. Początkowo niebo było zachmurzone i było bardzo wilgotno, co dla odmiany sprzyjało tworzeniu się mgieł, które układały się wzdłuż gór w nieprawdopodobny sposób. Naprawdę, nie sposób było oderwać oczu od okolicznych dolin.

W połowie naszego spaceru zaczął padać deszcz i droga w dół była już decydowanie ekstremalna.

Do Dukatka wróciliśmy przemoczeni, mimo, że „i tak „chroniły” nas płaszcze przeciwdeszczowe, które wzięliśmy profilaktycznie w trasę.

Na parkingu udało się nam dokarmić jeszcze kilka lokalnych psów i ruszyliśmy w poszukiwaniu miejsca noclegowego.

Sfinksul

Nocleg w górach

Daleko nie odjechaliśmy, ponieważ pojawił się pomysł, by zostać w górach Bucegi. I tak oto zaparkowaliśmy na poboczu Transbucegi, w hotelu z 6 gwiazdkowym widokiem.

Tak to trochę jest, że póki nie Wiesz, że coś nie jest możliwe, to jesteś w stanie to zrobić. I tak i my pozostaliśmy na noc w parku Bucegi, nie wiedząc, że nie można tego robić. Ale grzecznie staliśmy sobie na poboczu, więc raczej nikomu nie szkodziliśmy.

Bucegi

Wieczór minął spokojnie, a zachód słońca zapłonął czerwienią. Pokręciliśmy się jeszcze po okolicznych łąkach, a rano wyruszyliśmy w kolejny etap naszej podróży.

Harman, Braszów

Cheile Zanoagei, Cheile Orzei

to są nasze wspomnienia, a może Ty też chciałabyś/chciałbyś coś dodać w tym temacie? zapraszamy :)